4 分鐘

Kościół na straży #Co_dalej?

    • 基督教

"Kościół nie jest od tego, by patrzył władzy na ręce. Od tego są w naszym państwie parlament i Najwyższa Izba Kontroli.” To zdanie abp Jędraszewskiego z wywiadu dla „Niedzieli” wzbudziło spore emocje. Szkoda, że zwrócono uwagę akurat na ten fragment. Kontynuacja niepokoi mnie znacznie bardziej.

Metropolita krakowski mówi bowiem: „Zadaniem Kościoła jest głosić Ewangelię i stać na straży dobra wspólnego oraz narodu polskiego ochrzczonego w 966 r.”, a chwilę później, powołując się na Jana Pawła II, dodaje, że „fundamentem wspólnego dobra, w tym także demokracji, musi być prawo Boże.”

Cóż. Jestem przekonana, że Kościół nie powinien stać się opozycją, podobnie jak nigdy nie powinien stać się władzą. Obie pozycje są równie niepożądane. Kościół jest od tego, by wszystkim głosić Ewangelię i wobec wszystkich bronić człowieka. Przede wszystkim tego człowieka, który jest ubogi, prześladowany czy poniżany. Ma bronić jego życia i jego ludzkiej godności, która zakłada także wolność. Wobec wszystkich, którzy mają na nią zakusy.

Niepokoi mnie natomiast, jeśli słyszę, że Kościół ma stać na straży „narodu polskiego ochrzczonego”. Drogą Kościoła jest człowiek, nie naród. Żaden, także polski. Drogą Kościoła jest człowiek. Każdy, nie tylko ochrzczony. Kościół, jeśli chce być wierny Ewangelii, nie może żadnego człowieka wyróżniać. Bóg jest Bogiem wszystkich. Także Żydów, muzułmanów czy ateistów. Jest Bogiem grzeszników i tych, którzy nie pamiętają, że nimi są. Skoro powołujemy się na św. Stanisława, to przypomnijmy, że bronił przed okrucieństwem króla m.in. zbuntowanych rycerzy i wiarołomnych żon. To jest wymiar jego świętości.

Niepokoi mnie także stwierdzenie, że „fundamentem demokracji musi być prawo Boże”. Tak, zgadzam się, że prawo Boże wypisane w ludzkich sercach jest najlepszym gwarantem dobra wspólnego. Pod warunkiem, że pamiętamy, że całe Prawo i Prorocy sprowadzają się do dwóch przykazań: miłości Boga i miłości bliźniego. Jeśli jakiekolwiek przepisy postawimy ponad tym prawem uchylimy prawo Boże, by swoje zwyczaje zachować.

Niekoniecznie w państwie, w którym żyją ludzie różnych wyznań, religii i kultur należy prawo Boże przekładać wprost na prawo państwowe. Kościół który oczekuje od władzy obrony narodu i wiary zamiast obrony każdego człowieka nie jest wierny Bogu i Ewangelii. Nawet, jeśli ma ją nieustannie na ustach.

Papież Franciszek w Orędziu na 107. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy tak pisze o Bożym planie wobec świata i człowieka:

„Bóg stworzył nas jako mężczyznę i kobietę, istoty różne i uzupełniające się, abyśmy razem tworzyli my, które miało stale rosnąć wraz pomnażaniem się pokoleń. Bóg stworzył nas na swój obraz, na obraz swego Jednego i Trójjedynego istnienia, komunii w różnorodności.

A kiedy z powodu swego nieposłuszeństwa człowiek oddalił się od Boga, Bóg w swoim miłosierdziu zechciał zaproponować drogę pojednania: nie jednostkom, ale całemu ludowi, owemu „my”, które miało zawierać w sobie całą rodzinę ludzką, wszystkie narody.”

Taki jest Boży plan wobec nas. Temu planowi służy Boże prawo. Każda izolacja od drugiego, każdy partykularyzm, każdy egoizm, także narodowy i katolicki (sic!) jest realizowaniem swojej, nie Bożej woli. I z pewnością nie służy dobru wspólnemu.

Oczekuję od Kościoła, że będzie świadkiem Boga w swoich słowach i (przede wszystkim) swoich działaniach, wobec wszystkich ludzi na ziemi. Oczekuję, że będzie się upominał o każdego człowieka i każdego człowieka będzie szukał. Oczekuję, że będzie w tym wolny na tyle, by dostrzegać każde dobro i każde zło, niezależnie czy pojawia się po stronie opozycji, władzy, czy na przykład biznesu. Niezależnie, czy na tym po ludzku zyska, czy straci.

Inny Kości

"Kościół nie jest od tego, by patrzył władzy na ręce. Od tego są w naszym państwie parlament i Najwyższa Izba Kontroli.” To zdanie abp Jędraszewskiego z wywiadu dla „Niedzieli” wzbudziło spore emocje. Szkoda, że zwrócono uwagę akurat na ten fragment. Kontynuacja niepokoi mnie znacznie bardziej.

Metropolita krakowski mówi bowiem: „Zadaniem Kościoła jest głosić Ewangelię i stać na straży dobra wspólnego oraz narodu polskiego ochrzczonego w 966 r.”, a chwilę później, powołując się na Jana Pawła II, dodaje, że „fundamentem wspólnego dobra, w tym także demokracji, musi być prawo Boże.”

Cóż. Jestem przekonana, że Kościół nie powinien stać się opozycją, podobnie jak nigdy nie powinien stać się władzą. Obie pozycje są równie niepożądane. Kościół jest od tego, by wszystkim głosić Ewangelię i wobec wszystkich bronić człowieka. Przede wszystkim tego człowieka, który jest ubogi, prześladowany czy poniżany. Ma bronić jego życia i jego ludzkiej godności, która zakłada także wolność. Wobec wszystkich, którzy mają na nią zakusy.

Niepokoi mnie natomiast, jeśli słyszę, że Kościół ma stać na straży „narodu polskiego ochrzczonego”. Drogą Kościoła jest człowiek, nie naród. Żaden, także polski. Drogą Kościoła jest człowiek. Każdy, nie tylko ochrzczony. Kościół, jeśli chce być wierny Ewangelii, nie może żadnego człowieka wyróżniać. Bóg jest Bogiem wszystkich. Także Żydów, muzułmanów czy ateistów. Jest Bogiem grzeszników i tych, którzy nie pamiętają, że nimi są. Skoro powołujemy się na św. Stanisława, to przypomnijmy, że bronił przed okrucieństwem króla m.in. zbuntowanych rycerzy i wiarołomnych żon. To jest wymiar jego świętości.

Niepokoi mnie także stwierdzenie, że „fundamentem demokracji musi być prawo Boże”. Tak, zgadzam się, że prawo Boże wypisane w ludzkich sercach jest najlepszym gwarantem dobra wspólnego. Pod warunkiem, że pamiętamy, że całe Prawo i Prorocy sprowadzają się do dwóch przykazań: miłości Boga i miłości bliźniego. Jeśli jakiekolwiek przepisy postawimy ponad tym prawem uchylimy prawo Boże, by swoje zwyczaje zachować.

Niekoniecznie w państwie, w którym żyją ludzie różnych wyznań, religii i kultur należy prawo Boże przekładać wprost na prawo państwowe. Kościół który oczekuje od władzy obrony narodu i wiary zamiast obrony każdego człowieka nie jest wierny Bogu i Ewangelii. Nawet, jeśli ma ją nieustannie na ustach.

Papież Franciszek w Orędziu na 107. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy tak pisze o Bożym planie wobec świata i człowieka:

„Bóg stworzył nas jako mężczyznę i kobietę, istoty różne i uzupełniające się, abyśmy razem tworzyli my, które miało stale rosnąć wraz pomnażaniem się pokoleń. Bóg stworzył nas na swój obraz, na obraz swego Jednego i Trójjedynego istnienia, komunii w różnorodności.

A kiedy z powodu swego nieposłuszeństwa człowiek oddalił się od Boga, Bóg w swoim miłosierdziu zechciał zaproponować drogę pojednania: nie jednostkom, ale całemu ludowi, owemu „my”, które miało zawierać w sobie całą rodzinę ludzką, wszystkie narody.”

Taki jest Boży plan wobec nas. Temu planowi służy Boże prawo. Każda izolacja od drugiego, każdy partykularyzm, każdy egoizm, także narodowy i katolicki (sic!) jest realizowaniem swojej, nie Bożej woli. I z pewnością nie służy dobru wspólnemu.

Oczekuję od Kościoła, że będzie świadkiem Boga w swoich słowach i (przede wszystkim) swoich działaniach, wobec wszystkich ludzi na ziemi. Oczekuję, że będzie się upominał o każdego człowieka i każdego człowieka będzie szukał. Oczekuję, że będzie w tym wolny na tyle, by dostrzegać każde dobro i każde zło, niezależnie czy pojawia się po stronie opozycji, władzy, czy na przykład biznesu. Niezależnie, czy na tym po ludzku zyska, czy straci.

Inny Kości

4 分鐘