45 min

6.07.20 - Prof. Agnieszka Budzyńska-Daca o debatach przedwyborczych i o tym, jak je naprawi‪ć‬ Wybierz! Podcast

    • Politics

W przedwyborczy poniedziałek rozmawiam z prof. Agnieszką Budzyńską-Dacą z UW.

Naszą rozmowę nagrywamy na kilkanaście godzin przed planowanym i zapowiedzianym początkiem debat: tej organizowanej przez TVP, w której weźmie udział Andrzej Duda, i tej przez sztab Rafała Trzaskowskiego. - Mamy niedobrą przypadłość, że media nazywają “debatami” różne wydarzenia z udziałem polityków, by nadać im większą rangę - mówi badaczka, pod której redakcją ukazała się książka “20 lat polskich telewizyjnych debat przedwyborczych”.

- Bardzo trudno zorganizować debatę z 10 czy 11 kandydatami, choć telewizje mogłyby to zrobić - ocenia prof. Budzyńska-Daca. - Politykom niespecjalnie zależy na tym, by wziąć udział w prawdziwej debacie, gdzie będą musieli bronić swoich racji i wykazać się sprawnością argumentacyjną - dodaje.

Badaczka wyjaśnia, jakie są zasady prawdziwej debaty i dlaczego żadna z debat ostatniego ćwierćwiecza ich nie spełniała. - Sztaby wolały wybrać bezpieczną opcję, z 1-minutowymi wypowiedziami, a nie ryzykować - dodaje gość “Wybierz! Podcastu”. - Wina za to, że debaty tak wyglądają leży nie tylko po stronie nadawcy, ale i polityków, którzy nie chcą debatować - wskazuje prof. Budzyńska-Daca.

Moja rozmówczyni duży nacisk kładzie na tradycję - kraje, w których debaty uchodzą za wzór, mają dużo większą tradycję. - Na to, jak wyglądają debaty w USA, pracowali nie tylko politycy. Po debacie Nixon-Kennedy w 1960 r. zorganizowano konferencję naukową na jej temat. Było duże zaangażowanie środowisk akademickich, by stworzyć debatę, która będzie społecznie użyteczna. To trwało wiele lat - tłumaczy prof. Budzyńska-Daca.

- Debata, którą pan nazwał “wieczorkiem zapoznawczym”, jest tak sformatowana, by uczestnicy ją przeżyli - mówi o debatach zorganizowanych przez TVP przed pierwszymi turami gość “Wybierz! Podcastu”.

Patrzymy też dalej w przeszłość, na całą - sięgającą 1995 r. - historię debat przedwyborczych w Polsce. - Nic nie zmieniło się na lepsze. I raczej nie zmieni, jeśli o debatach będziemy sobie przypominać tylko w kampanii wyborczej. Zaczynamy o tym rozmawiać już w okresie, w którym są ogromne emocje przedwyborcze i wówczas sterują nami stratedzy kampanijni, którzy te emocje nakręcają. Media też mają w tym swój udział, bo organizacja debaty to dla nich coś ważnego. A gdy kurz bitewny opada, temat przestaje istnieć - dodaje prof. Agnieszka Budzyńska-Daca.

Gość “Wybierz! Podcastu” postuluje, by w Polsce powstała organizacja przygotowująca debaty przedwyborcze. - To mogłoby działać na przykład przy Państwowej Komisji Wyborczej, niezależnie od polityków, choć oczywiście wchodziłoby w negocjacje z politykami, ale zajęłoby się czymś, co ma społeczną użyteczność. To byłoby wydarzenie, na które czekamy. Dopóki taka organizacja nie powstanie, będziemy przeżywać ciągle ten sam serial debaty o debacie - przekonuje prof. Agnieszka Budzyńska-Daca.

Wskazuje, że w 2005 r. próbowano powołać organizację, która organizowałaby debaty przedwyborcze. Było nawet wstępne porozumienie między środowiskiem naukowym a częścią środowiska politycznego. Z pomysłu nic jednak nie wyszło i już do niego nie wrócono.

- Mam wrażenie, że jeśli chodzi o debaty, zamiast być coraz lepiej, jest coraz gorzej. I będzie jeszcze gorzej - mówię do mojej rozmówczyni. - Też mam takie wrażenie - przyznaje badaczka.

Wskazuje, że jedną z najlepszych debat w dotychczasowej historii była debata w TVP z 2005 r. między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim. - To pokazuje, że można. Ale niestety teraz uczestnicy nastawiają się, żeby wyrecytować, co mają przygotowane - dodaje. - To nie zmieni się, dopóki nie zgodzą się na to sztabowcy. A oni nie chcą ryzykować i tu kółko się zamyka. Kiedy kandydat wie, że będzie miał pięć 1-minutowy

W przedwyborczy poniedziałek rozmawiam z prof. Agnieszką Budzyńską-Dacą z UW.

Naszą rozmowę nagrywamy na kilkanaście godzin przed planowanym i zapowiedzianym początkiem debat: tej organizowanej przez TVP, w której weźmie udział Andrzej Duda, i tej przez sztab Rafała Trzaskowskiego. - Mamy niedobrą przypadłość, że media nazywają “debatami” różne wydarzenia z udziałem polityków, by nadać im większą rangę - mówi badaczka, pod której redakcją ukazała się książka “20 lat polskich telewizyjnych debat przedwyborczych”.

- Bardzo trudno zorganizować debatę z 10 czy 11 kandydatami, choć telewizje mogłyby to zrobić - ocenia prof. Budzyńska-Daca. - Politykom niespecjalnie zależy na tym, by wziąć udział w prawdziwej debacie, gdzie będą musieli bronić swoich racji i wykazać się sprawnością argumentacyjną - dodaje.

Badaczka wyjaśnia, jakie są zasady prawdziwej debaty i dlaczego żadna z debat ostatniego ćwierćwiecza ich nie spełniała. - Sztaby wolały wybrać bezpieczną opcję, z 1-minutowymi wypowiedziami, a nie ryzykować - dodaje gość “Wybierz! Podcastu”. - Wina za to, że debaty tak wyglądają leży nie tylko po stronie nadawcy, ale i polityków, którzy nie chcą debatować - wskazuje prof. Budzyńska-Daca.

Moja rozmówczyni duży nacisk kładzie na tradycję - kraje, w których debaty uchodzą za wzór, mają dużo większą tradycję. - Na to, jak wyglądają debaty w USA, pracowali nie tylko politycy. Po debacie Nixon-Kennedy w 1960 r. zorganizowano konferencję naukową na jej temat. Było duże zaangażowanie środowisk akademickich, by stworzyć debatę, która będzie społecznie użyteczna. To trwało wiele lat - tłumaczy prof. Budzyńska-Daca.

- Debata, którą pan nazwał “wieczorkiem zapoznawczym”, jest tak sformatowana, by uczestnicy ją przeżyli - mówi o debatach zorganizowanych przez TVP przed pierwszymi turami gość “Wybierz! Podcastu”.

Patrzymy też dalej w przeszłość, na całą - sięgającą 1995 r. - historię debat przedwyborczych w Polsce. - Nic nie zmieniło się na lepsze. I raczej nie zmieni, jeśli o debatach będziemy sobie przypominać tylko w kampanii wyborczej. Zaczynamy o tym rozmawiać już w okresie, w którym są ogromne emocje przedwyborcze i wówczas sterują nami stratedzy kampanijni, którzy te emocje nakręcają. Media też mają w tym swój udział, bo organizacja debaty to dla nich coś ważnego. A gdy kurz bitewny opada, temat przestaje istnieć - dodaje prof. Agnieszka Budzyńska-Daca.

Gość “Wybierz! Podcastu” postuluje, by w Polsce powstała organizacja przygotowująca debaty przedwyborcze. - To mogłoby działać na przykład przy Państwowej Komisji Wyborczej, niezależnie od polityków, choć oczywiście wchodziłoby w negocjacje z politykami, ale zajęłoby się czymś, co ma społeczną użyteczność. To byłoby wydarzenie, na które czekamy. Dopóki taka organizacja nie powstanie, będziemy przeżywać ciągle ten sam serial debaty o debacie - przekonuje prof. Agnieszka Budzyńska-Daca.

Wskazuje, że w 2005 r. próbowano powołać organizację, która organizowałaby debaty przedwyborcze. Było nawet wstępne porozumienie między środowiskiem naukowym a częścią środowiska politycznego. Z pomysłu nic jednak nie wyszło i już do niego nie wrócono.

- Mam wrażenie, że jeśli chodzi o debaty, zamiast być coraz lepiej, jest coraz gorzej. I będzie jeszcze gorzej - mówię do mojej rozmówczyni. - Też mam takie wrażenie - przyznaje badaczka.

Wskazuje, że jedną z najlepszych debat w dotychczasowej historii była debata w TVP z 2005 r. między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim. - To pokazuje, że można. Ale niestety teraz uczestnicy nastawiają się, żeby wyrecytować, co mają przygotowane - dodaje. - To nie zmieni się, dopóki nie zgodzą się na to sztabowcy. A oni nie chcą ryzykować i tu kółko się zamyka. Kiedy kandydat wie, że będzie miał pięć 1-minutowy

45 min