12 min

Dzienny koszmarek social media managera Jacek Kotarbinski Podcast

    • Marketing

Zdyszany i spocony digital influencer wpada do banku. Ma zły humor, a tu kawa zimna, klima nie działa, wafelek przeterminowany i ma ostatni numerek. Na dodatek w jego oczach, personel pokładowy rusza się jak leniwiec na urlopie – Kasę wpłacić chcę! – dorwawszy się do stolika cedzi tak, by wszyscy go słyszeli. Przecież znany jest.  Twarz na wszystkich youtubach wypolerowana. Ejdżrank na fejsie taki, że mucha nie siada. – Dowodzik proszę – zimnym głosem odpowiada konsultant. – Dowodzik??? Ode mnie???!!!





Okazuje się, że od lipca banki przy wpłatach gotówki żądają ID. Influencer zdegustowany, zniesmaczony i wszystko na nie. – To pani MNIE nie zna? W końcu się legitymuje. Tuż po wyjściu opisuje sążniście swoje emocje na fejsbuczku.

Jego liczna społeczność, wierne giermki do grobowej deski, robią bankowi jesień średniowiecza. Buzz niemiłosierny, już z Pudelka dzwonią, Wykop szaleje, ASzDziennik drwi, tabloidy się ekscytują, wszak sezon ogórkowy i pyton się znudził. Świeże emocje potrzebne niczym wampirowi krew po dłuższej drzemce. Wieczorem, skruszony prezes banku przeprasza za wszelkie niedogodności i po królewsku zaprasza influencera na kawę. Ten na żywo transmituje jak starszawy pan wije się w ukłonach przed ubawionym chłoptasiem. Gawiedź kupuje kolejną paczkę cyfrowego popcornu i lajkuje na potęgę.

Gdzieś indziej napakowany gostek robi homofobiczny wpis o „pakowaniu do wora” wszelkiej maści mniejszości seksualnych. Status trafia na stronę jednego z ośrodków walczących z przejawami rasizmu. Tak się składa, że gostek opisuje się stanowiskiem i nazwą firmy, w której pracuje. Jeden z internautów oznacza tę firmę, z pytaniem co oni na to, że ich pracownik ma takie poglądy? Marketer odpowiada,

Zdyszany i spocony digital influencer wpada do banku. Ma zły humor, a tu kawa zimna, klima nie działa, wafelek przeterminowany i ma ostatni numerek. Na dodatek w jego oczach, personel pokładowy rusza się jak leniwiec na urlopie – Kasę wpłacić chcę! – dorwawszy się do stolika cedzi tak, by wszyscy go słyszeli. Przecież znany jest.  Twarz na wszystkich youtubach wypolerowana. Ejdżrank na fejsie taki, że mucha nie siada. – Dowodzik proszę – zimnym głosem odpowiada konsultant. – Dowodzik??? Ode mnie???!!!





Okazuje się, że od lipca banki przy wpłatach gotówki żądają ID. Influencer zdegustowany, zniesmaczony i wszystko na nie. – To pani MNIE nie zna? W końcu się legitymuje. Tuż po wyjściu opisuje sążniście swoje emocje na fejsbuczku.

Jego liczna społeczność, wierne giermki do grobowej deski, robią bankowi jesień średniowiecza. Buzz niemiłosierny, już z Pudelka dzwonią, Wykop szaleje, ASzDziennik drwi, tabloidy się ekscytują, wszak sezon ogórkowy i pyton się znudził. Świeże emocje potrzebne niczym wampirowi krew po dłuższej drzemce. Wieczorem, skruszony prezes banku przeprasza za wszelkie niedogodności i po królewsku zaprasza influencera na kawę. Ten na żywo transmituje jak starszawy pan wije się w ukłonach przed ubawionym chłoptasiem. Gawiedź kupuje kolejną paczkę cyfrowego popcornu i lajkuje na potęgę.

Gdzieś indziej napakowany gostek robi homofobiczny wpis o „pakowaniu do wora” wszelkiej maści mniejszości seksualnych. Status trafia na stronę jednego z ośrodków walczących z przejawami rasizmu. Tak się składa, że gostek opisuje się stanowiskiem i nazwą firmy, w której pracuje. Jeden z internautów oznacza tę firmę, z pytaniem co oni na to, że ich pracownik ma takie poglądy? Marketer odpowiada,

12 min