10 min

Jeśli miewasz sportowe spadki to koniecznie posłuchaj (83‪)‬ Leszek Prawie.PRO

    • Fitness

Nie chce żeby ktoś to odebrał jako motywacyjne pierdzenie
Co zrobić gdy nic się nie chce w sporcie, domu i pracy? Najfajniej to jakby wszyscy się odczepili i nikt niczego nie chciał. Z zazdrością spoglądasz na aktywnych, wciąż wytrenowanych, uśmiechniętych. Oni to mają łatwiej. Ale dlaczego innym wciąż się wszystko udaje a Ty masz zawsze pod górkę na najcięższych przełożeniach.
Jeśli uważasz, że wszyscy inni wyglądają lepiej, sa silniejsi, bardziej majętni, zdolniejsi, mądrzejszy a Ty jestem zerem to masz problem. To nie jest normalne postrzeganie świata.
Czasem przyczyną tego są jakieś słabe doświadczenia z przeszłości. A niekiedy traumy lub mikrotraumy. Czasami wystarczy kropelka i nam się ulewa.
Znam wielu wspaniałych zawodników, którzy na skutek spotkania z innymi kolarzami zrażają się na tyle do sportu, że dochodzi do całkowitego wycofania z jazdy. Ktoś Cię skrytykuje, nie dotrzymasz kogoś tempa. A może na zawodach nie spełniłeś (aś) swoich własnych, zazwyczaj zbyt wygórowanych albo wprost nierealnych na dany moment oczekiwań.
I koniec.

W 2003 roku najbardziej zawiodłem swoje oczekiwania. Zostałem wyrzucony z pracy. Wolontariatu – mając 16 lat. Było to na tyle traumatyczne przeżycie dla mojej psychiki, że z wyżyn spadłem na totalne dno. Bardzo duże oczekiwania wobec samego siebie w połączeniu z brakiem odpowiedniego dystansu do życia, pracy sprawiło, że ból okazał się skrajnie zakrzywiony. To była totalna żałoba.
Po wielu latach mogłem zrozumieć, że im bardziej brakuje nam dystansu do samego siebie, im bardziej wewnętrznie jesteś wrażliwy / wrażliwa, tym twoja głowa bardziej staje się bezbronna w konfrontacji z codziennością. To jest ten moment, kiedy normalną reakcją będzie smutek i rezygnacja. Każdy z nas doświadczył tego wielokrotnie. To jest potrzebne. Ta chwila refleksji. Ale chwila. To kluczowy, moment, bo zbyt długie rozpamiętywanie porażki zabija waty mocy potrzebne do dalszego działania i ucieczki do przodu. Moją ucieczką po (w moim dziecięcym mniemaniu) niewdzięcznym wyrzuceniu z radia było napisanie listu do prezesa z kilkoma śladami łez. Wyrzuciłem z siebie ból, choć nie wiedziałem jak jest to pożyteczne.
Przez przypadek, odruchowo przepracowałem to co dla mnie złe, a następnie zacisnąłem zęby i zacząłem ucieczkę.
To paniczne poszukiwanie nowej „pracy” sprawiło, że po 3 tygodniach, poruszając niebo i ziemię udało mi się znaleźć nie staż, ale słabo płatną pracę w większej rozgłośni. Nieporównywalnie wyższy poziom techniczny. O wiele większe wymagania, co było bolesne dla kogoś tak niedoświadczonego jak ja, jednak zapewniło po czasie podniesienie swojego własnego pułapu.
Gdyby nie tamto doświadczenia, nie dostałby „awansu”. Ten kop w dupę, choć bardzo zły PRZEZ PRZYPADEK udało się przekuć na coś dobrego.
Inna sytuacja. Moje początki na tym kanale. Fala krytyki. Gdy miałem gorszy dzień bliski byłem usunięcia wszystkich treści. Gruby, wolny, brzydki. Słusznie czułem się wyśmiewany. Też były dwa warianty. Leżysz i ryczysz, albo wyciągasz wnioski i uciekasz do przodu. Ja uciekłem resztkami sił. Przez ślepy, czasem głupi upór.
W dobie pandemii wisiało nade mną widmo komornika. Zerowe wpływy na konto przy stałych, wysokich kosztach działalności. Z paniki, strachu, po wcześniejszym PRZELEŻENIU tej sytuacji postanowiłem otworzyć sklep internetowy z ciuchami dla kolarzy, który potem totalnie odmienił moje życie. Nie tylko zawodowe.
To takie trzy jaskrawe, pozytywne przykłady. Oczywiście o wiele więcej rzeczy się nie udało, ale tylko dlatego, ponieważ uraza, brak pewności siebie, smutek mnie totalnie zablokował. Zrezygnowałem tym sposobem z mnóstwa szans, zaniechałem wiele prób.
Identycznie jest w sporcie. Zauważcie jak mnóstwo jest wspólnych mianowników w relacji praca – sport – zdrowie. Poszło mi sła

Nie chce żeby ktoś to odebrał jako motywacyjne pierdzenie
Co zrobić gdy nic się nie chce w sporcie, domu i pracy? Najfajniej to jakby wszyscy się odczepili i nikt niczego nie chciał. Z zazdrością spoglądasz na aktywnych, wciąż wytrenowanych, uśmiechniętych. Oni to mają łatwiej. Ale dlaczego innym wciąż się wszystko udaje a Ty masz zawsze pod górkę na najcięższych przełożeniach.
Jeśli uważasz, że wszyscy inni wyglądają lepiej, sa silniejsi, bardziej majętni, zdolniejsi, mądrzejszy a Ty jestem zerem to masz problem. To nie jest normalne postrzeganie świata.
Czasem przyczyną tego są jakieś słabe doświadczenia z przeszłości. A niekiedy traumy lub mikrotraumy. Czasami wystarczy kropelka i nam się ulewa.
Znam wielu wspaniałych zawodników, którzy na skutek spotkania z innymi kolarzami zrażają się na tyle do sportu, że dochodzi do całkowitego wycofania z jazdy. Ktoś Cię skrytykuje, nie dotrzymasz kogoś tempa. A może na zawodach nie spełniłeś (aś) swoich własnych, zazwyczaj zbyt wygórowanych albo wprost nierealnych na dany moment oczekiwań.
I koniec.

W 2003 roku najbardziej zawiodłem swoje oczekiwania. Zostałem wyrzucony z pracy. Wolontariatu – mając 16 lat. Było to na tyle traumatyczne przeżycie dla mojej psychiki, że z wyżyn spadłem na totalne dno. Bardzo duże oczekiwania wobec samego siebie w połączeniu z brakiem odpowiedniego dystansu do życia, pracy sprawiło, że ból okazał się skrajnie zakrzywiony. To była totalna żałoba.
Po wielu latach mogłem zrozumieć, że im bardziej brakuje nam dystansu do samego siebie, im bardziej wewnętrznie jesteś wrażliwy / wrażliwa, tym twoja głowa bardziej staje się bezbronna w konfrontacji z codziennością. To jest ten moment, kiedy normalną reakcją będzie smutek i rezygnacja. Każdy z nas doświadczył tego wielokrotnie. To jest potrzebne. Ta chwila refleksji. Ale chwila. To kluczowy, moment, bo zbyt długie rozpamiętywanie porażki zabija waty mocy potrzebne do dalszego działania i ucieczki do przodu. Moją ucieczką po (w moim dziecięcym mniemaniu) niewdzięcznym wyrzuceniu z radia było napisanie listu do prezesa z kilkoma śladami łez. Wyrzuciłem z siebie ból, choć nie wiedziałem jak jest to pożyteczne.
Przez przypadek, odruchowo przepracowałem to co dla mnie złe, a następnie zacisnąłem zęby i zacząłem ucieczkę.
To paniczne poszukiwanie nowej „pracy” sprawiło, że po 3 tygodniach, poruszając niebo i ziemię udało mi się znaleźć nie staż, ale słabo płatną pracę w większej rozgłośni. Nieporównywalnie wyższy poziom techniczny. O wiele większe wymagania, co było bolesne dla kogoś tak niedoświadczonego jak ja, jednak zapewniło po czasie podniesienie swojego własnego pułapu.
Gdyby nie tamto doświadczenia, nie dostałby „awansu”. Ten kop w dupę, choć bardzo zły PRZEZ PRZYPADEK udało się przekuć na coś dobrego.
Inna sytuacja. Moje początki na tym kanale. Fala krytyki. Gdy miałem gorszy dzień bliski byłem usunięcia wszystkich treści. Gruby, wolny, brzydki. Słusznie czułem się wyśmiewany. Też były dwa warianty. Leżysz i ryczysz, albo wyciągasz wnioski i uciekasz do przodu. Ja uciekłem resztkami sił. Przez ślepy, czasem głupi upór.
W dobie pandemii wisiało nade mną widmo komornika. Zerowe wpływy na konto przy stałych, wysokich kosztach działalności. Z paniki, strachu, po wcześniejszym PRZELEŻENIU tej sytuacji postanowiłem otworzyć sklep internetowy z ciuchami dla kolarzy, który potem totalnie odmienił moje życie. Nie tylko zawodowe.
To takie trzy jaskrawe, pozytywne przykłady. Oczywiście o wiele więcej rzeczy się nie udało, ale tylko dlatego, ponieważ uraza, brak pewności siebie, smutek mnie totalnie zablokował. Zrezygnowałem tym sposobem z mnóstwa szans, zaniechałem wiele prób.
Identycznie jest w sporcie. Zauważcie jak mnóstwo jest wspólnych mianowników w relacji praca – sport – zdrowie. Poszło mi sła

10 min