1 hr 57 min

39. Po co komu matematyka‪?‬ Wszechnica.org.pl - Nauka

    • Courses

Dyskusja z udziałem prof. dr. hab. Pawła Strzeleckiego, prof. dr hab. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, dr. hab. Bartosza Klina, prof. dr. hab. Jacka Miękisza oraz dr inż. Anny Tofiluk, XIX Festiwal Nauki w Warszawie, Aula Starej Biblioteki Uniwersyteckiej [19 września 2015]

Debatę rozpoczął Paweł Strzelecki. Matematyk zreferował dyskusję, która od dłuższego czasu prowadzona jest na temat sensu nauczania matematyki. Przypomniał w tym kontekście artykuł Jarosław Mikołajewskiego „Moja szkolna utopia” w „Gazecie Wyborczej”. Sugerował on m.in. aby nauczanie algebry w szkole zastąpić lekturą książki Janusza Korczaka „Bankructwo małego Dżeka”, która zawiera wykład z przedsiębiorczości, „czyli z praktyki życia codziennego, w tym z matematyki stosowanej”. „Książka byłaby dobrą trampoliną do wykładu o świecie współczesnym”, pisał autor wspomnianego artykułu. Strzelecki w kontrze do tej opinii przywołał stwierdzenie angielskiego matematyka, wybitnego popularyzatora nauki prof. Iana Stewarda. Proponował on naklejać na przedmiotach codziennego użytku etykietę „to jest matematyka”, by uświadomić, że ich skonstruowanie nie byłoby możliwe bez zastosowania wiedzy matematycznej. Kontynuując tę myśl, Strzelecki podsumował swoje wystąpienie stwierdzeniem, że „matematyka jest niezauważalnym szkieletem kultury naszej cywilizacji”.

Kolejny głos zabrał Jacek Miękisz. Reprezentant matematyki stosowanej przekonywał, że wszyscy jesteśmy otoczeni przez liczby. Na ich podstawie codziennie podejmujemy decyzje, które powinny być poparte racjonalnym rozumowaniem. Do tego właśnie potrzebna jest matematyka. Odpowiadając na tezę postawioną w artykule Jarosława Mikołajewskiego, przywołał polemiczny tekst prof. Łukasza A. Turskiego. Jego autor stwierdził, że „trójmian kwadratowy nie gryzie się z Michałem Aniołem”. Miękisz polemizował też ze zwolennikami tezy, że stworzenie „teorii wszystkiego” będzie oznaczało koniec matematyki. Po jej sformułowaniu matematyka miałaby stać się zbędna, bo maszyny wyposażone w kompletne algorytmy będą w stanie wszystkie problemy rozwiązać same. Prelegent wyraził pogląd, że nawet gdyby opracowanie takiej teorii było możliwe, to i tak matematyka pozostanie uniwersalnym językiem komunikacji między uczonymi reprezentującymi różne dziedziny wiedzy, np. fizykami i biologami.

Anna Tofiluk mówiła o swoich osobistych doświadczeniach z nauką matematyki. Architektka stwierdziła, że w codziennej pracy i życiu zupełnie wystarcza jej wiedza matematyczna na poziomie wymaganym na maturze (sama zdała na 6!). Stwierdziła jednocześnie, że dostrzega problem z nauczaniem matematyki w szkole. Jej wydział organizuje specjalne „douczki” dla studentów, bo nie dają sobie rady z matematyką na pierwszym roku, choć całkiem dobrze zdali wcześniej maturę.

Bartosz Klin przekonywał, że matematyki nie można uczyć intuicyjnie. Choć byłoby to znacznie prostsze, bo ludziom znacznie łatwiej rozwiązywać problemy matematyczne, gdy myślą o znanych sobie rzeczach niż symbolach matematycznych. Informatyk wyjaśnił jednak, że musimy nauczyć się operować symbolami. Jest to bowiem jedyny język, w którym możemy się skomunikować z komputerami.

Zasadniczą część dyskusji zamknęło wystąpienie Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej. Pedagożka dużą część życia poświęciła na badanie kompetencji matematycznych uczniów. Prelegentka mówiła, że więcej niż połowa dzieci może odnosić sukcesy w edukacji matematycznej. Znaczniej mniej – 1/5 w grupie pięciolatków i 1/6 w grupie sześciolatków – wykazuje szczególne uzdolnienia matematyczne. Gruszczyk-Kolczyńska wyraziła pogląd, że tym szczególnie uzdolnionym dzieciom szkoła szkodzi. Dzieje się tak w wyniku procesu socjalizacji, której poddawane są w szkole. Program nauczania jest bowiem skrojony na potrzeby średnie

Dyskusja z udziałem prof. dr. hab. Pawła Strzeleckiego, prof. dr hab. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, dr. hab. Bartosza Klina, prof. dr. hab. Jacka Miękisza oraz dr inż. Anny Tofiluk, XIX Festiwal Nauki w Warszawie, Aula Starej Biblioteki Uniwersyteckiej [19 września 2015]

Debatę rozpoczął Paweł Strzelecki. Matematyk zreferował dyskusję, która od dłuższego czasu prowadzona jest na temat sensu nauczania matematyki. Przypomniał w tym kontekście artykuł Jarosław Mikołajewskiego „Moja szkolna utopia” w „Gazecie Wyborczej”. Sugerował on m.in. aby nauczanie algebry w szkole zastąpić lekturą książki Janusza Korczaka „Bankructwo małego Dżeka”, która zawiera wykład z przedsiębiorczości, „czyli z praktyki życia codziennego, w tym z matematyki stosowanej”. „Książka byłaby dobrą trampoliną do wykładu o świecie współczesnym”, pisał autor wspomnianego artykułu. Strzelecki w kontrze do tej opinii przywołał stwierdzenie angielskiego matematyka, wybitnego popularyzatora nauki prof. Iana Stewarda. Proponował on naklejać na przedmiotach codziennego użytku etykietę „to jest matematyka”, by uświadomić, że ich skonstruowanie nie byłoby możliwe bez zastosowania wiedzy matematycznej. Kontynuując tę myśl, Strzelecki podsumował swoje wystąpienie stwierdzeniem, że „matematyka jest niezauważalnym szkieletem kultury naszej cywilizacji”.

Kolejny głos zabrał Jacek Miękisz. Reprezentant matematyki stosowanej przekonywał, że wszyscy jesteśmy otoczeni przez liczby. Na ich podstawie codziennie podejmujemy decyzje, które powinny być poparte racjonalnym rozumowaniem. Do tego właśnie potrzebna jest matematyka. Odpowiadając na tezę postawioną w artykule Jarosława Mikołajewskiego, przywołał polemiczny tekst prof. Łukasza A. Turskiego. Jego autor stwierdził, że „trójmian kwadratowy nie gryzie się z Michałem Aniołem”. Miękisz polemizował też ze zwolennikami tezy, że stworzenie „teorii wszystkiego” będzie oznaczało koniec matematyki. Po jej sformułowaniu matematyka miałaby stać się zbędna, bo maszyny wyposażone w kompletne algorytmy będą w stanie wszystkie problemy rozwiązać same. Prelegent wyraził pogląd, że nawet gdyby opracowanie takiej teorii było możliwe, to i tak matematyka pozostanie uniwersalnym językiem komunikacji między uczonymi reprezentującymi różne dziedziny wiedzy, np. fizykami i biologami.

Anna Tofiluk mówiła o swoich osobistych doświadczeniach z nauką matematyki. Architektka stwierdziła, że w codziennej pracy i życiu zupełnie wystarcza jej wiedza matematyczna na poziomie wymaganym na maturze (sama zdała na 6!). Stwierdziła jednocześnie, że dostrzega problem z nauczaniem matematyki w szkole. Jej wydział organizuje specjalne „douczki” dla studentów, bo nie dają sobie rady z matematyką na pierwszym roku, choć całkiem dobrze zdali wcześniej maturę.

Bartosz Klin przekonywał, że matematyki nie można uczyć intuicyjnie. Choć byłoby to znacznie prostsze, bo ludziom znacznie łatwiej rozwiązywać problemy matematyczne, gdy myślą o znanych sobie rzeczach niż symbolach matematycznych. Informatyk wyjaśnił jednak, że musimy nauczyć się operować symbolami. Jest to bowiem jedyny język, w którym możemy się skomunikować z komputerami.

Zasadniczą część dyskusji zamknęło wystąpienie Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej. Pedagożka dużą część życia poświęciła na badanie kompetencji matematycznych uczniów. Prelegentka mówiła, że więcej niż połowa dzieci może odnosić sukcesy w edukacji matematycznej. Znaczniej mniej – 1/5 w grupie pięciolatków i 1/6 w grupie sześciolatków – wykazuje szczególne uzdolnienia matematyczne. Gruszczyk-Kolczyńska wyraziła pogląd, że tym szczególnie uzdolnionym dzieciom szkoła szkodzi. Dzieje się tak w wyniku procesu socjalizacji, której poddawane są w szkole. Program nauczania jest bowiem skrojony na potrzeby średnie

1 hr 57 min