13 episodes

Lubię pytać: co dalej? Osiągnęliśmy jakiś etap? Coś się wydarzyło, co zupełnie zmieniło sytuację? To nigdy nie jest koniec. To zawsze wyzwanie. Początek nowej drogi. "Co dalej?" to podkast dla tych, którzy nie boją się szukać i pytać.

Zapraszam w każde sobotnie popołudnie.

#Co_dalej‪?‬ Joanna M. Kociszewska

    • Religion & Spirituality

Lubię pytać: co dalej? Osiągnęliśmy jakiś etap? Coś się wydarzyło, co zupełnie zmieniło sytuację? To nigdy nie jest koniec. To zawsze wyzwanie. Początek nowej drogi. "Co dalej?" to podkast dla tych, którzy nie boją się szukać i pytać.

Zapraszam w każde sobotnie popołudnie.

    Świat (pseudo)chrześcijański

    Świat (pseudo)chrześcijański

    Instytut Kultury św. Jana Pawła II na Angelicum w Rzymie zorganizował w tym roku akademickim cykl Wykładów Janopawłowych. Gościem siódmego z kolei była prof. Chantal Delsol, filozof, pisarka i profesor filozofii politycznej, która wygłosiła wykład na temat końca świata chrześcijańskiego. Uwaga: świata chrześcijańskiego, nie chrześcijaństwa jako takiego. Mówimy o panującym sposobie myślenia, o filozofii, z której wynika rzeczywistość społeczna. polityczna i kulturowa. Świat chrześcijański od dwustu lat heroicznie się broni - mówiła prelegentka. Obecnie, wobec postnowoczesności, umiera.

    Słucham jednak opisu świata, którego upadek Pani profesor wieści, i… zupełnie go nie żałuję. Świat, którego filary to m.in. hierarchia, autorytet i przymus, świat odrzucający wolność sumienia, świat w którym „kolonizacja była działaniem szlachetnym i godnym uznania, podobnie jak tortury i kolejne wojny” (cytat z wykładu), a „pedofilia postrzegana była jako środek zaradczy, utrzymywany, by chronić rodziny i instytucje” (to kolejny cytat) był głęboko chory i daleki od chrześcijaństwa. Tak, ten, który powstaje, pochwalający aborcję czy samobójstwo, nie jest lepszy. Ale trudno go nazwać gorszym.

    Wolałabym ewolucję od rewolucji. Nawrócenie od przewrotu. Ale nie ma takiej opcji. Mijającego świata broni się całościowo, razem z tym, co w nim nieewangeliczne. Zatem i odrzucony zostanie w całości, to co w nim złe i to co dobre.

    Bardzo bym chciała, by nasza codzienność była przeniknięta chrześcijańskim myśleniem. Ale tylko pod warunkiem, że będzie ono naprawdę chrześcijańskie. Co to znaczy? Że podstawą działania w każdym przypadku będzie miłość Boga i człowieka. Każdego człowieka, bez wyjątku. Miłość zakłada szacunek. Miłość daje wolność. To nie znaczy, że rezygnuje z prawdy i nazywania dobra dobrem, a zła złem. Skoro organizatorzy powołują się na Jana Pawła II, to może trzeba przypomnieć jego słowa, że człowiek jest powołany do wolności, a być wolnym, to móc i chcieć wybierać, to żyć zgodnie ze swym sumieniem.

    Pojmowanie chrześcijaństwa jako religii przymusu jest dramatycznym jego wypaczeniem i powodem, dla którego ludzie dziś odchodzą od wiary.

    Pragnienie wolności jest w nas i jest Bożym darem. Nie da się go zabić. Człowiek, który zakosztuje wolności, nie chce już wracać w niewolę. Chyba, że zostanie złamany. Wolność wyraża się w dokonywaniu wyborów, które oznaczają też przyjęcie odpowiedzialności. Za siebie i innych. Odpowiedzialność z kolei nie zabiera wolności.

    Jezus Chrystus czyni ludzi wolnymi i odpowiedzialnymi. Wyprostowanymi i zdolnymi wyruszyć w drogę. Nie miotającymi się między kolejnymi przymusami. Tam gdzie jest lęk nie ma miłości. I nie ma Boga.

    Nasz świat się zmienia. Może w tym nowym świecie Kościół nie będzie miał władzy. Szczerze mówiąc: oby tak się stało. Władza Kościołowi szkodzi. Może moralność nie będzie wsparta prawem, nawet w kwestiach najistotniejszych i trzeba będzie z tym żyć. Ale to wszystko ziemskie przywileje, a nasza ojczyzna jest przecież w niebie.

    Może trzeba będzie swoich wyborów bronić i je uzasadniać, bo już nie będą naturalne, wynikające ze społecznych zwyczajów. Dzięki temu być może znów staniemy się znakiem dla świata.

    Świat potrzebuje Ewangelii, nie systemów, które ją udają.


    ---

    Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/joanna-m-kociszewska/message

    • 3 min
    Kościół na straży

    Kościół na straży

    "Kościół nie jest od tego, by patrzył władzy na ręce. Od tego są w naszym państwie parlament i Najwyższa Izba Kontroli.” To zdanie abp Jędraszewskiego z wywiadu dla „Niedzieli” wzbudziło spore emocje. Szkoda, że zwrócono uwagę akurat na ten fragment. Kontynuacja niepokoi mnie znacznie bardziej.

    Metropolita krakowski mówi bowiem: „Zadaniem Kościoła jest głosić Ewangelię i stać na straży dobra wspólnego oraz narodu polskiego ochrzczonego w 966 r.”, a chwilę później, powołując się na Jana Pawła II, dodaje, że „fundamentem wspólnego dobra, w tym także demokracji, musi być prawo Boże.”

    Cóż. Jestem przekonana, że Kościół nie powinien stać się opozycją, podobnie jak nigdy nie powinien stać się władzą. Obie pozycje są równie niepożądane. Kościół jest od tego, by wszystkim głosić Ewangelię i wobec wszystkich bronić człowieka. Przede wszystkim tego człowieka, który jest ubogi, prześladowany czy poniżany. Ma bronić jego życia i jego ludzkiej godności, która zakłada także wolność. Wobec wszystkich, którzy mają na nią zakusy.

    Niepokoi mnie natomiast, jeśli słyszę, że Kościół ma stać na straży „narodu polskiego ochrzczonego”. Drogą Kościoła jest człowiek, nie naród. Żaden, także polski. Drogą Kościoła jest człowiek. Każdy, nie tylko ochrzczony. Kościół, jeśli chce być wierny Ewangelii, nie może żadnego człowieka wyróżniać. Bóg jest Bogiem wszystkich. Także Żydów, muzułmanów czy ateistów. Jest Bogiem grzeszników i tych, którzy nie pamiętają, że nimi są. Skoro powołujemy się na św. Stanisława, to przypomnijmy, że bronił przed okrucieństwem króla m.in. zbuntowanych rycerzy i wiarołomnych żon. To jest wymiar jego świętości.

    Niepokoi mnie także stwierdzenie, że „fundamentem demokracji musi być prawo Boże”. Tak, zgadzam się, że prawo Boże wypisane w ludzkich sercach jest najlepszym gwarantem dobra wspólnego. Pod warunkiem, że pamiętamy, że całe Prawo i Prorocy sprowadzają się do dwóch przykazań: miłości Boga i miłości bliźniego. Jeśli jakiekolwiek przepisy postawimy ponad tym prawem uchylimy prawo Boże, by swoje zwyczaje zachować.

    Niekoniecznie w państwie, w którym żyją ludzie różnych wyznań, religii i kultur należy prawo Boże przekładać wprost na prawo państwowe. Kościół który oczekuje od władzy obrony narodu i wiary zamiast obrony każdego człowieka nie jest wierny Bogu i Ewangelii. Nawet, jeśli ma ją nieustannie na ustach.

    Papież Franciszek w Orędziu na 107. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy tak pisze o Bożym planie wobec świata i człowieka:

    „Bóg stworzył nas jako mężczyznę i kobietę, istoty różne i uzupełniające się, abyśmy razem tworzyli my, które miało stale rosnąć wraz pomnażaniem się pokoleń. Bóg stworzył nas na swój obraz, na obraz swego Jednego i Trójjedynego istnienia, komunii w różnorodności.

    A kiedy z powodu swego nieposłuszeństwa człowiek oddalił się od Boga, Bóg w swoim miłosierdziu zechciał zaproponować drogę pojednania: nie jednostkom, ale całemu ludowi, owemu „my”, które miało zawierać w sobie całą rodzinę ludzką, wszystkie narody.”

    Taki jest Boży plan wobec nas. Temu planowi służy Boże prawo. Każda izolacja od drugiego, każdy partykularyzm, każdy egoizm, także narodowy i katolicki (sic!) jest realizowaniem swojej, nie Bożej woli. I z pewnością nie służy dobru wspólnemu.

    Oczekuję od Kościoła, że będzie świadkiem Boga w swoich słowach i (przede wszystkim) swoich działaniach, wobec wszystkich ludzi na ziemi. Oczekuję, że będzie się upominał o każdego człowieka i każdego człowieka będzie szukał. Oczekuję, że będzie w tym wolny na tyle, by dostrzegać każde dobro i każde zło, niezależnie czy pojawia się po stronie opozycji, władzy, czy na przykład biznesu. Niezależnie, czy na tym po ludzku zyska, czy straci.

    Inny Kości

    • 4 min
    W skali świata

    W skali świata

    Dzisiejszy komentarz ciągle w temacie szczepionkowym. Trzeba, żebyśmy mieli dobrą świadomość sytuacji, w której jesteśmy jako świat. Tak: świat. Nie tylko Polska, nawet nie Europa. Obecna pandemia powinna uświadomić nam, jak bardzo dziś jesteśmy powiązani i jak bardzo nasz los zależy od tego, co dzieje się np. w Afryce, Indiach czy Brazylii.

    Trzeba mieć nieustanną świadomość: wirus, który się mnoży, który zakaża kolejne osoby, to wirus który mutuje. Każda kopia to szansa na mutację. Jeśli chcemy wrócić do względnej normalności, trzeba żeby nowych zakażeń było jak najmniej w skali świata. Najlepiej wcale, ale to pewnie możliwe nie będzie. Jeśli pozostaną na świecie rezerwuary wirusa, za chwilę on do nas powróci. Być może w formie, która będzie omijała naszą świeżo wytworzoną odporność. Dziś rano przeczytałam informację, że w Afryce wykryto wariant wirusa, który ma 34 mutacje, w tym 14 potencjalnie wpływających na rozpoznanie go przez przeciwciała szczepionkowe. Nie mamy gwarancji, że jakaś kolejna mutacja nie wymknie się całkiem spod świeżo osiągniętej kontroli.

    Jedyną szansą jest odporność populacyjna w skali świata. To znaczy: szczepienia muszą dotyczyć także terenów biednych, zaniedbanych, nierzadko gęsto zaludnionych. Regionów świata, których na szczepienia nie stać. Którym trzeba je podarować. Ważne, by były skuteczne i bezpieczne: takie same, jakie stosujemy u siebie. Nie chodzi o pseudodobroczynną fikcję.

    To najlepsza, najbezpieczniejsza dla nas wszystkich droga. Oczywiście, mogę sobie wyobrazić zablokowanie możliwości podróżowania osobom nieszczepionym. Oczywiście, mogę sobie wyobrazić nawet rodzaj kordonu sanitarnego i mury między naszym i „ich” światem. Technicznie jest to możliwe, choć zapewne nie w pełni skuteczne. Ludzie, podkarmieni przez polityków już nie tylko strachem przed terrorystami, ale i groźnymi wirusami, pewnie się zgodzą. Mogę to sobie wyobrazić. Mogę sobie wyobrazić nawet eksterminację tych, którzy ośmielą się bariery przekroczyć. Eksterminacja nie jest w końcu zjawiskiem dziwnym w historii naszego świata.

    Mogę to sobie wyobrazić. Nie mogę się na to zgodzić. Jako człowiek i jako chrześcijanka.

    Papież Franciszek w ostatnich dniach po raz kolejny przypomniał, że uodpornienie ludzkości poprzez szczepionkę przeciw Covid-19 powinno być traktowane jako dobro wspólne, do którego należy zapewnić dostęp wszystkim, zwłaszcza najbardziej bezbronnym i potrzebującym. Trzeba, żebyśmy o się o to konsekwentnie upominali wszyscy. Tu nie może być kompromisów i dbania najpierw o siebie.

    Wrócę jeszcze na moment do „paszportów szczepionkowych”. Można na nie patrzeć z różnych perspektyw. Z perspektywy kraju, w którym niezaszczepieni zostaną tylko ci, którzy naprawdę nie mogą oraz ci, którzy nie chcą i z perspektywy kraju, w którym realna dostępność szczepień jest żadna. Nie mam nic przeciw gratyfikowaniu zaszczepienia, jeśli ewentualne nieszczepienie się będzie wynikiem osobistego wyboru. Jestem natomiast przeciw dyskryminacji.

    „Paszporty szczepionkowe” nie powinny nigdy stanowić wymogu, bez którego jakieś działanie jest niemożliwe. Mogą jedynie je ułatwiać. Być może w ograniczonej czasowo perspektywie. Pomysł wymaga z pewnością uważnego nadzoru i przyglądania mu się także np. z perspektywy krajów afrykańskich czy południowoamerykańskich.


    ---

    Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/joanna-m-kociszewska/message

    • 3 min
    Próba nacisku

    Próba nacisku

    W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z zamieszaniem w ważnej kwestii etycznej. Najpierw pojawiło się stanowisko przewodniczącego Zespołu ds Bioetyki KEP w sprawie godziwości stosowania niektórych szczepionek. Dowiedzieliśmy się z niego, że (cytuję): „katolicy nie powinni godzić się na szczepienie tymi szczepionkami, gdyż istnieją inne […] które nie budzą wiążących sumienie zastrzeżeń moralnych.” Chyba że (to również cytat): „nie mają możliwości wyboru innej szczepionki i są wprost zobligowani określonymi uwarunkowaniami”. Osoby takie powinny jednak „w możliwy dla nich sposób manifestować swój stanowczy sprzeciw […] na przykład pisząc listy sprzeciwu do instytucji sprowadzających lub dystrybuujących tę szczepionkę, czy też do przełożonych”.

    Na konferencji prasowej autor dokumentu się nie pojawił. Stanowisko prezentował ks. prof. Piotr Kieniewicz, członek Zespołu. Zapytany, czy KEP będzie apelować do rządu o wycofanie omawianych szczepionek odpowiedział (znów cytat): „My odpowiadamy, że proces produkcji tych dwóch preparatów nie jest dobry. Natomiast decyzja o tym, czy zostanie on wprowadzony na polski rynek i czy zostanie przyjęty przez konkretnych ludzi należy najpierw do osób decydujących, a więc do rządu, a ostatecznie do konkretnych ludzi. Wiedza o tym, czy coś jest dobre, czy nie, powinna być wystarczająca co do tego, jaką decyzję ktoś podejmie.”

    Nie da się tych wypowiedzi zrozumieć inaczej, niż jako próby wywarcia nacisku zarówno na rządzących, jak i na poszczególnych wiernych. Taką intencję potwierdza również wywiad udzielony przez ks. Kieniewicza Agnieszce Huf, w którym mówi on: „kryterium etyczne będzie brane pod uwagę dopiero wtedy, kiedy odbiorcy końcowi zaczną się tego domagać. Powinniśmy wywierać nacisk na to, jakie preparaty są sprowadzane do Polski, jakie są oferowane naszym obywatelom.” I chwilę później pyta retorycznie: „kiedy będzie właściwy czas na wywieranie tej presji – jak już wszyscy będziemy wyszczepieni?”

    Dokument wywołał burzę. Słusznie, jako że sugerował działania nieetyczne. Okazało się też, że część członków Zespołu nie wiedziała, że takie stanowisko powstaje. Ks. prof. Andrzej Muszala wydał w tej sprawie własne oświadczenie. Napisał m.in.: „W obecnej sytuacji pandemii jest wręcz nakazem sumienia, by uchronić siebie jak i innych przed transmisją zabójczego wirusa COVID-19.”

    Podsumowując: w mojej ocenie mieliśmy do czynienia z dość obrzydliwą (a może tylko bezmyślną?) próbą wywarcia nacisku na rząd, przy wykorzystaniu zaufania wiernych i autorytetu zespołu ekspertów. Nie mam pewności, kto za to odpowiada. Wiem, że w moich oczach utracił wiarygodność jako ekspert. Nikomu nie odmawiam prawa do błędu. Ale oczekuję, że jeśli go popełni, będzie potrafił to przyznać, nie robił z ludzi idiotów.

    Pozostały jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze: czy rząd powinien owe nieetyczne szczepionki zamawiać? Jestem przekonana, że jedynymi kryteriami na tym etapie powinny być jakość i dostępność. Przypominam: szczepionek mamy generalnie ciągle za mało. A im szybciej osiągniemy odporność populacyjną, tym więcej ludzi przeżyje.

    Drugi aspekt całej sprawy poruszył podczas prezentacji stanowiska prof. Andrzej Kochański. Powiedział, że biorąc pod uwagę presję czasu, jaka towarzyszyła tworzeniu szczepionek, te linie komórkowe nie miały poważnej alternatywy. To znaczy, że gdyby powstrzymano się przed ich użyciem być może jeszcze byśmy szczepionek nie mieli. Tych lub nawet żadnych. Czy nie należy uznać, że również producenci mogli działać w sytuacji przymusowej?

    To wszystko nie zwalnia nas z konieczności wywierania nacisku na stworzenie alternatyw, tak abyśmy nigdy już nie musieli z linii komórkowych pochodzenia płodowego korzystać. Prof. Kochański wyraził w trakcie konferencji na

    • 4 min
    Powróćmy na ziemię

    Powróćmy na ziemię

    [dziś tylko fragment tekstu - całość się niestety nie zmieściła...]

    Czy katolik może się szczepić Astrą Zenecą, czy ma obowiązek szukać Pfizera lub Modeny? Uważam, że nie tylko może, ale powinien. Uważam także, że Zespół ds Bioetycznych Episkopatu błędnie - zbyt legalistycznie - ocenia rzeczywistość, a opublikowane stanowisko jest przez to szkodliwe. Może bowiem zwiększyć i tak zbyt dużą liczbę osób, które szczepić się nie chcą.

    Nota Kongregacji Nauki Wiary przypomina ogólną zasadę: moralny obowiązek unikania odległej biernej współpracy materialnej nie jest wiążący, jeśli istnieje poważne zagrożenie. Takie zagrożenie bez wątpienia istnieje. Tylko w dniu, w którym piszę ten tekst, i tylko w Polsce zmarło ponad 800 osób. W ciągu roku blisko 60 tysięcy. Przypomnę, choć wszyscy to wiemy: zarazić się można od osoby niemającej żadnych objawów, nieświadomej tego, że stanowi zagrożenie. Jedyną szansą na ograniczenie szerzenia się wirusa jest wytworzenie tzw. odporności stadnej. Możliwe jest to dzięki szczepieniom. Im szybciej zostanie wyszczepiona odpowiednia liczba osób tym lepiej. Zwłaszcza dla tych, którzy zaszczepieni - z racji stanu zdrowia - być nie mogą.

    Szczepionek mamy coraz więcej, dostęp do nich jest jednak wciąż reglamentowany. To znaczy, że mamy ich zbyt mało. Szczepimy najbardziej zagrożonych i tych, którzy muszą kontaktować się z innymi, zatem po pierwsze, sami są narażeni, po drugie, mogliby stanowić zagrożenie dla tych, z którymi się stykają. Nie, nie jest możliwe całkowite zerwanie kontaktów społecznych i rodzinnych. Jesteśmy istotami społecznymi. Potrzebujemy siebie nawzajem.

    To nie jest sytuacja, w której mamy nadmiar szczepionek i możemy wybierać, które preparaty kupujemy jako państwo i z których korzystamy jako obywatele. To jest sytuacja: dla dobra wszystkich, a zwłaszcza najsłabszych, bierzemy to co jest wystarczająco dobre z medycznego punktu widzenia, bo w przypadku tak poważnego zagrożenia epidemicznego obowiązek ochrony życia ludzi przeważa nad obowiązkiem unikania odległej, biernej i materialnej współpracy w złu.

    Swoim życiem wolno mi ryzykować. Ale tu nie chodzi tylko, a może nawet nie przede wszystkim o moje życie. Wybierać będę wtedy, gdy dążenie do mojej „czystości moralnej” dla nikogo nie będzie powodowało zagrożenia.

    Dlatego powtórzę za Kongregacją: w obecnej sytuacji można ze spokojem sumienia używać wszystkich dostępnych szczepionek.




    ---

    Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/joanna-m-kociszewska/message

    • 5 min
    Z przepaści

    Z przepaści

    Trwamy w pandemicznym kotle od ponad roku. Od ponad roku próbujemy prowadzić w miarę normalne życie w nienormalnym czasie. Tkwimy w zawieszeniu, czekając na koniec, po którym powinno przecież znowu być jak wcześniej. Jak zawsze.

    Tymczasem najwyższy już czas, by zacząć myśleć, co będzie po pandemii. W jakim świecie się znajdziemy? Jakie będą jego główne problemy? Co możemy zrobić już dziś, z myślą o jutrze?

    Te pytania bardzo mocno powinien postawić sobie Kościół: zarówno wspólnota jak i instytucja.

    Kiedy kruszą się przyzwyczajenia pojawia się pytanie o sens. Po co to robię? Co to dla mnie znaczy? Czego potrzebuję? A może: czego nie potrzebuję? A może żyjąc po nowemu czuję się lepiej?

    Niedawno trafiłam w necie na wpis o treści: Nie świętuję! To znaczy: nie myję okien, nie sprzątam, nie gotuję… itd. Pod wpisem mnóstwo wspierających komentarzy. Święto dla tych ludzi jest męczącym zwyczajem, który właśnie porzucili. Cóż. Porzucaniu męczącego zwyczaju chętnie przyklasnę. Martwi mnie, że nie widzą już pod nim żadnej treści. Żadnego powodu do radości. Sposób świętowania jest rzeczą wtórną, jeśli się wie, co się świętuje.

    Nie, to nie pandemia będzie winna, że część ludzi do starych zwyczajów nie wróci. Ona tylko odsłoni pustkę tam, gdzie powinna być radość, nadzieja i wiara.

    Może to dobrze, że odsłoni? Może to dobrze, bo pokaże prawdę? Nie tylko prawdę o nich, ale przede wszystkim o nas, którzy podobno wiemy, rozumiemy i wierzymy… Czy w ogóle chce nam się szukać tych, którzy zaginęli? Czy nam na nich zależy? A może bez nich wygodniej? Stawiali przecież trudne pytania, formułowali zarzuty, o których w tej sytuacji możemy zapomnieć…

    Doprawdy?

    W sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieprzerwany ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich - pisał święty Paweł. Takiej postawy nie da się wymagać. Ale „krzyżyk na drogę” i zajęcie się swoimi sprawami nie jest postawą chrześcijańską.

    Nasi bracia nie mogą nas nie obchodzić. Nawet jeśli nie potrafimy ich zatrzymać, nawet jeśli nie mamy prawa ich zatrzymywać - są przecież wolni - nie możemy o nich zapomnieć. Nigdy.

    Myślę, że trudno dziś o wielki plan. O wieloletnią strategię. Ale z pewnością możliwe jest wykonanie jednego, najbliższego kroku naprzód. Czy okaże się trafiony? Pewnie nie w pełni. Pewnie będzie wymagał korekt. Pewnie kolejne kroki nie będą łatwe. Może nawet trzeba będzie się zatrzymać, rozejrzeć, poczekać, może cofnąć odrobinę. Ale nie ma innego sposobu, niż zaufać Bogu i wyruszyć w drogę. W górę.

    Ona i tak nas czeka. Pytanie tylko, z jak głębokiej przepaści będziemy wychodzić.


    ---

    Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/joanna-m-kociszewska/message

    • 3 min

Top Podcasts In Religion & Spirituality

Nader Abou Anas
Nader Abou Anas
Coran de Ton coeur
Zaynab - Coran de mon Coeur
Halal love
Madina GUISSE
Ayman Swed
Muslim Central
Les Histoires des Prophètes
MusVoice
Ja'afar Mahmud Adam - Audio - Quran Central
Muslim Central