63 episodes

Celem zadania jest stworzenie efektywnej ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego zgromadzonego w zbiorach archiwalnych przechowywanych w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku. Projekt przewiduje opracowanie historycznych kolekcji przechowywanych w Archiwum PIASA przygotowanie archiwaliów do digitalizacji, wykonanie kopii cyfrowych dokumentów, ich zabezpieczenie oraz publikacja w profesjonalnej i nowoczesnej postaci.

PIASA Archives Podcast PIASA Archives Podcast

    • History

Celem zadania jest stworzenie efektywnej ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego zgromadzonego w zbiorach archiwalnych przechowywanych w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku. Projekt przewiduje opracowanie historycznych kolekcji przechowywanych w Archiwum PIASA przygotowanie archiwaliów do digitalizacji, wykonanie kopii cyfrowych dokumentów, ich zabezpieczenie oraz publikacja w profesjonalnej i nowoczesnej postaci.

    7 czerwca 1943 | Maria Dąbrowska do Tadeusza Sułkowskiego

    7 czerwca 1943 | Maria Dąbrowska do Tadeusza Sułkowskiego

    Warszawa, 7 czerwca 1943



    Drogi Panie.



    Dziękuję za list. Czytam go jak echo z radosnego zatopionego świata. Tęskni pan za Warszawą. O drogi Panie, czy poznałby Pan teraz przedmiot swojej tęsknoty. "Wymyta, zielona i kochana". O, cudne dzieci, wobec nas, starców siwych bez względu na wiek. Ale owszem, Warszawa jest zielona, mianowicie od kartofli, którymi zasadzone są wszystkie skwerki, wszystkie pasma ziemi z pod przyulicznych drzew. Mieliśmy w zeszłym roku wcale ładny urodzaj kartofli w Warszawie. W tym roku ja też mam działkę, którą polewam, ciesząc się, gdy wszystko wschodzi i rośnie. Niech Pan prędko przyśle pozwolenie na książkę, czy informacje, jak ją przesłać. Bo myślę, że byłaby Wam przyjemna - a teraz nie trzeba z niczym zwlekać - W majowym nalocie bolszewickim na Warszawę miałam bombę w ogródek, też przed oknami, na szczęście mała i w ziemię. Ale dotąd jeszcze żyjemy, pracujemy i staramy się też być zieloni.
    Serdeczne pozdrowienia



    — Maria Dąbrowska.

    • 3 min
    27 czerwca 1944 | Maria Dąbrowska do Tadeusza Sułkowskiego

    27 czerwca 1944 | Maria Dąbrowska do Tadeusza Sułkowskiego

    27 czerwca 1944



    Kochany Panie Tadeuszu
    Strasznie przepraszam, że dopiero teraz odpisują na list z 3 VI. Miałam kłopoty. Dwie choroby śród moich bliskich, jedna bardzo ciężka. Na szczęście obie są już w stadium rekonwalescencji.
    Dziękuje za wiersz, bardzo ładny, naprawdę — czy raczej bardzo dobry.
    Zabawiły mnie wasze kłopoty kulinarne — Nie, suchego makaronu się nie moczy wcale, trzeba go tylko dosyć długo gotować w mocno "cwałującej" wodzie i gotując mieszać od czasu do czasu. Ja też umiem gotować i to od dawna. Wzruszyły mnie i zadziwiły Wasze przedstawienia teatralne — Jakże jesteśmy za czymś takim stęsknieni i jak chcielibyśmy wszyscy to widzieć. Obawiam się, że będziecie mieli jeszcze czas na "Nieboską komedie", bo wojna zdaje się jeszcze potrwa dość długo. Od jednego z Pana kolegów przez jego rodzinę otrzymałam 200 zł. Co mam z tym zrobić? Czy to dla kogoś z Pana rodziny? Bo chyba od Pana to pochodzi? Tamtego nie znam. A co z pozwoleniem na przesłanie "Geniusza"?

    Pozdrowienia
    Maria Dąbrowska

    • 3 min
    17 września 1945 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego

    17 września 1945 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego

    Londyn 17 września1945



    Drogi Panie Tadeuszu,
    Znowu jakoś zeszło i nie od razu odpisałam. Nie bardzo się też czuje, bo grypowo, nudno i mizernie. W rezultacie — chyba reumatyzm, bo bolą mnie mięśnie i kości. Temperatury nie mierze, nie mając termometru, którego w Londynie nie można dostać. Lepiej jednak nie wiedzieć, czy jest gorączka, albo, wmawiać sobie, że właśnie jest. Takie wmawianie uzasadnia lenistwo, pozwala rozgrymaszać się wewnętrznie. Nie mam wprawdzie warunków na kaprysy, ale przyjemnie jest rano myśleć, że mogłabym właściwie dzień poleżeć. Potem oczywiście wstaje, i dzień nie jest inny od poprzednich.
    Zebranie Zarządu będzie dopiero w piątek, wtedy powiem o Pana dezyderatach i napisze, jakie są warunki wyjazdu do Was.
    Miałam list od Kobrzyńskiego, który dziwnie tłumaczy sobie niewinne zdanie w moim liście — że przyjaciele zazdrościli mu szpitala. Był to niefortunny dowcip, który go w czymś uraził nie tylko na mnie, ale na owych przyjaciół, o których nazwiska dopytuje. Odpisałam, nie podając nazwisk, bo naprawdę nie pamiętam już, czy i kto o tym mówił. Kobrzyński jest chyba przewrażliwiony, toteż teraz będę ostrożna w listach.
    Nie wiem, czy Sowiński pisał Panu o wyjściu z "Orła", i o zamiarach przeniesienia się do Francji. Tak mnie poinformował Ostrowski, który już tu jest, ale sam, bo Sowiński w ostatnim momencie zdecydował się nie jechać do Anglii. Interesuje mnie, czy Sowiński porzucił "Orła" z powodu jakichś przykrości, czy też ma w istocie możliwości urządzenia się we Francji.
    Właśnie napisałam do niego w rozżaleniu, że tak mi "zabledzili" moje opowiadanie "Wilczur". Było kilkanaście straszliwych omyłek tekstowych, co mię trochę zgniewało. Bo nawet zła korekta ma swoje granice. Okazuje się, że "Orzeł" w ogóle nie ma korektora i że krzywda wyrządzona mojemu opowiadaniu nie była już dziełem Sowińskiego. Zastępuje go teraz Kietlicz-Rayski.
    Cóż by tu jeszcze napisać? Nic właściwie się nie dzieje. Lato trwa. Jesion trzyma się najlepiej ze wszystkich drzew na moim skwerku. Dostałam gałąź jarzębiny i trochę swojsko w moim pokoju. Lubię cieple kolory, lubię gdy w pokoju robi się kraso-żółto-czerwono-liliowo. Rzucę okiem i na chwile cieszę się, aby zaraz tym mocniej się zasmucić byle czym.
    Niechże mi Pan szybko napisze, bo lubię Pana listy. Mają zawsze coś z wierszy i coś z ludzkiej dobroci. Wtedy także cieszę się przez jakiś czas, że można jednak wytrzymać na tym świecie, w którym jest trochę serca i trochę zgodliwości na każde nieprawdopodobieństwo.

    Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam i przesyłam słowa życzliwości
    Herminia Naglerowa
    P.S. Próbuje zagrać w "poola", ale jakoś nie idzie!

    • 5 min
    28 marca 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej

    28 marca 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej

    28 marca 1947



    Droga i Kochana Pani,
    Dość długo już nie pisałem, ale też w tym czasie było parę rzeczy, nie tyle ważnych, co wypełniających życie obozowe. Między innymi - przeprowadzka. Od tygodnia jesteśmy już w nowym obozie, na prawie zupełnym pustkowiu, przy lotnisku, ale w miłej okolicy. W Blakpoolu zostali szeregowi i 3 czy 4 oficerów i będą tam do połowy maja. Obóz jest bardzo rozległy, nie ma beczek, są baraki - dość schludne nawet, z linoleum, nie przeciekające. Domki dla rodzin też czyste i widne. I tu dopiero zaczyna się zmartwienie, bo oficerów - to ma być obóz oficerski - upychają po szesnastu do takiego domku barakowego. Mieszkam z kolegami, paczka blackpoolska, ludzie przyjemni, ale o tym, żeby uważniej nad czymś pomyśleć i posiedzieć nad pisaniem - nie mam mowy. Tym razem wyszedłem z cierpliwości i zaalarmowałam majora Benedykta - został w Blackpoolu. Napisałem w tej sprawie do tej grupy brygadowej z prośbą o jakiś kąt do pracy, co z tego wyniknie, nie wiem, przypuszczam, że nic, bo przecież ma się do czynienia z logiką wojskowych. Jest taki żart, który polega na zapytaniu: kogo? (kogo to obchodzi?). U nas teraz tak jest z pewnymi sprawami. Bardzo się zaniepokoiłem tym, że Pani tak długo milczy i nic do mnie nie pisze. Czyżby Pani chorowała? I Gustawowie jakoś teraz ucichli. Nic nie wiem co się w ogóle dzieje, pomyślałem któregoś wieczoru, że wszyscy nagle wrócicie do kraju, a mnie zostawicie tu. No bo jak tak nikt nie pisze, to różne rzeczy przychodzą człowiekowi do głowy. Posłałem teraz Sowińskiemu sprawozdanie z “Jabłuszka” Piaseckiego, i będą ciągnął recenzje z dwóch jego następnych rzeczy. Obawiam się, żeby się to nie skończyło tylko na zamiarze, bo jeśli nie dostanę jakiegoś kąta - pakuję wszystko do walizy i zacznę się tak samo obijać jak reszta, Ten brak żywego zainteresowania się ludźmi zaczyna być najzwyczajniejszą łobuzerką. Bo, proszą Pani, pracuję poza biblioteką, i wszystkimi innymi dobrami - rozumiem, że sytuacja, że trudno - dobrze, jestem w obozie. Ale żeby i tu o najprostsze rzeczy, o naprawdę minimum trzeba było walczyć, użerać się - i nie jest wykluczone, że bez skutku, to naprawdę, można do reszty stracić cierpliwość i resztkę szacunku dla tych ludzi. Dobrze wyjdziemy na tym życiu, normowanym przez cymbałów - wojskowych. Proszę się nie gniewać za te moja szczerość ale przecież trzeba to jakoś wyrzucić z siebie, żeby złapać oddech i nową porcję… cierpliwości. A może wszystko dobrze się zakończy i będę mógł sobie trochę uczciwiej popracować. Zobaczymy. Jak tylko przyjdzie w tej sprawie odpowiedź - zaraz Pani napisze o tym. Niechże Pani - jeślim co zbroił, przebaczy, choć jeśli chodzi o Panią, to oprócz ciągłych wyrzutów sumienia, że nie przysiądę fałdów nad Krauzami, chyba nic takiego na wnętrzu do rozgrzeszenia nie mam - więc niechże Pani przebaczy i napisze.

    Dużo pozdrowień i życzeń zdrowia i radości
    Tadeusz

    • 5 min
    1 kwietnia 1947 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego

    1 kwietnia 1947 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego

    1 kwietnia l947



    Drogi Panie Tadeuszu!



    Oba nagłówki są ważne: jeden dotyczy zmiany adresu, drugi natomiast jest primaaprilisowy. Proszę jednak w związku z datą nie tłumaczyć sobie niczego na opak. Pisze prawdę.



    Otóż list Pana zdeprymował mnie, bo nie umiem ani radzić, ani poradzić. Sprawa owego Domu, któryby poniekąd zaradził, jest jeszcze o tyle aktualna, że koledzy moi z Zarządu projektują dalszą akcję. Niestety, wszystko idzie kulawo. Chcieliśmy zaanimować tym Domem Prezydenta, ale właśnie wyjechał na parę tygodni (nie Dom, tylko Prezydent). Tak czy inaczej rzecz się odwleka i na to nie można na razie liczyć. Czy jednak nie pozwolono by Panu zamieszkać w Londynie? Mógłby Pan do ubogiego uposażenia trochę dorobić pisaniem i jakoś tu pędzić żywot nie dostatni, ale ludzki.Nie wiem, jak się do tego zagadnienia ustosunkują władze PKPR i sama stoję wobec niepewności, bo wreszcie w kwietniu wstąpię do owego Korpusu Przysposobienia. Być może, że pozwolą mi tu mieszkać, ale nie wiem, czy będą płacić. Naprawdę nie jest dobrze!



    Czytałam recenzje Pana o "Jabłuszku ". Książki nie znam, ale odniosłam wrażenie, że krytyka Pana jest istotna. Na pewno jednak jest inteligentna, wielostronnie ujmująca sprawę książki. Podobał mi się Pana sposób. Nie wiem, czy czytał Pan recenzje Florczaka o "Krauzach". Nie jestem zadowolona. Nie lubię, kiedy mnie ktoś bardzo nieopierzony klepie po ramieniu. Szkoda, że Pan nie zdążył, ale to tylko moja szkoda. Czy posłał Pan coś do "Kultury" Gustawa? Pismo powinno było już się ukazać. Jest tam duży początkowy fragment mojej nowej powieści. Czy czytał Pan w "Wiadomościach" taki mój "kawałek" drugi z cyklu śledztwa: "Samopoczucie"? Chce dla "Orła" napisać wspomnienie o Leśmianie i zebrać te wszystkie drukowane już wspomnienia o pisarzach w niedużą książeczkę. Podobno są tam u was jeszcze egzemplarze "Ludzi Sponiewieranych". Jeżeli tak - proszę o wysłanie 10 sztuk i podanie ich ceny. Pieniądze pośle odwrotnie.



    Tu, gdzie teraz mieszkam, jest dzielnica prawie robotnicza. Dużo domów zbombardowanych, sklepiki, jak w Kielcach albo innej Kiernozi. Mieszkam u pp. Pełczyńskich, którzy wynajęli małe mieszkanko czteropokojowe, dwa pokoje odnajmują. Nastrój bardziej domowy, ale pokoik mały. Tyle, że taniej o parę funtów, co ma dla mnie duże znaczenie.



    Czy nie za dużo piszę o sobie i swoich sprawach? Czy nie pomyśli Pan czytając, że chciałby mieć taki malutki pokoik? Pewnie tak Pan pomyśli z odrobiną zawiści, tak ludzkiej i tak uzasadnionej. Ale nie wszystko złoto, co się świeci. Mam dużo zajęć z gatunku domowych, które zabierają mi wiele godzin i zaprzątują umysł. Są też braki takie jak lampa stojąca, jak stolik do pisania. Musze je uzupełnić własnym kosztem, a nie bardzo mogę. Mimo to, przyznaje, że lepiej mi, niż Panu i bardzo się wstydzę, że tak jest.



    Dlaczego nie posyła Pan swoich wierszy do "Wiadomości"? A może były, tylko nie czytałam, bo nie kupuje tego pisma, zbyt dla mnie drogiego. Proszę mi przepisać jakieś swoje nowe wiersze. Wie Pan przecież, jak bardzo się nimi cieszę, jak je lubię, jak je podziwiam.



    Z Gustawami trochę koresponduję. Krystyna była w Rawennie i stamtąd napisała parę słów. Gustaw pewnie teraz bardzo zajęty pismem. Mają i oni kłopoty w tym niepewnym kraju. Ale słońce tam
    grzeje i niema PKPR. Koresponduje też z Giedroyciem, który wyda "Krauzów" po włosku. Finansowo bardzo mizernie to wypadnie przy relacji lira do funta. Nigdy nie dbałam o te finansy, ale teraz trzeba o nie dbać.



    Z ludźmi tutejszymi mało się zadaje. Nie mam jakoś ochoty do ludzi. Zresztą, ich gładkość jest tak zdawkowa, że szybko mi się sprzykrzyli. A może to moja wina, nie ich.



    Proszę bardzo, napisać do mnie prędko i o wszystkim. Jest już Wielki Tydzień. Rok temu drukowałam ten śliczny fragment Pana

    • 9 min
    13 kwietnia 1947 | Maria Dąbrowska do Tadeusza Sułkowskiego

    13 kwietnia 1947 | Maria Dąbrowska do Tadeusza Sułkowskiego

    Warszawa, 13 kwietnia 1947



    Kochany Panie Tadeuszu



    Wczoraj przesłano mi ze Związku Pana list i zaraz, korzystając z niedzieli, odpisuje. O tym, że Pan żyje, dowiedziałam się niedawno i bardzo się z tego ucieszyłam. W przeciwieństwie do deszczów, o których Pan wspomina, że panują w Anglii, my mamy tu od miesiąca piękną wiosenną pogodę. Choć zimę mieliśmy równie ciężką jak cała Europa, dały nam się we znaki i zatory nieuniknione w ruchu kolejowym i powodzie. Ale to minęło i wylizujemy się mężnie ze szkód przez żywioł śniegu i wody zadanych. Mieszkam nadal w Warszawie na Polnej w moim dawnym mieszkaniu, które ocalało jak i moja biblioteka. Ocalały również moje rękopisy, zakopane w czasie powstania w piwnicy. Zginęła natomiast w powstaniu najukochańsza z mego rodzeństwa siostra moja, Jadwiga Szumska, ja zaś miałam przy gaszeniu pożaru naszej kamienicy /już odremontowana/ ciężko złamaną prawa rękę. Jak Pan jednak widzi z tego, że piszę, skończyło się jej pomyślnym wyleczeniem. Dziękuje Panu za pomoc, jaką Pan wśród kolegów z obozu jeńców czasu okupacji zorganizował dla wychowywanych przeze mnie dzieci mego brata. Otrzymałam ją dwa razy, trzeciej największej sumy, która przyszła przez pocztę już nie mogłam podjąć, gdyż poczta już nie działała. Niemcy wtedy uciekali, był to koniec lipca i byliśmy pewni, że wszystko pójdzie bardzo prędko, gdy tymczasem nadciągnęła taka niezwykła tragedia. Dziećmi tymi opiekuje się nadal. Chłopiec, Jurek Szumski, ma już 14 lat, mieszka u mnie i chodzi tu do trzeciej gimnazjalnej. Dziewczyna, Gabriela, ma już lat 18, uczy się w gimnazjum wiejskim, w Dąbrowie Zduńskiej pod Łowiczem i tam mieszka w internacie, gdyż była słaba na płuca i pobyt na wsi jest dla niej stosowniejszy. W tej Dąbrowie Zduńskiej w pięknej szkole rolniczej, z którą byłam zaprzyjaźniona jeszcze przed wojną, spędziliśmy czas wygnania z Warszawy, kiedy opuściliśmy ją po kapitulacji Powstania. W ciągu dwu tygodni po wypędzeniu Niemców zorganizowano tam gimnazjum z młodzieży chłopskiej, biorącej czasu okupacji udział w tajnych wiejskich kursach gimnazjalnych, jakich było po wsiach dość dużo. Teraz owo gimnazjum wybudowało już sobie własny gmach i dom dla nauczycieli. Gimnazjów takich powstało na wsiach około stu. Ponieważ Pan jest polonistą, może Pana zainteresują wiadomości z tej dziedziny. A więc w kraju wielki brak nauczycieli i właśnie polonistów, między którymi straty są szczególnie dotkliwe. Między innymi i moja siostra była doskonałą polonistką. Są gimnazja i licea, które dotąd nie mogą zdobyć kwalifikowanego polonisty i łatają przygodnymi siłami.



    Brat mój, ojciec Jurka i Eli, wrócił już przeszło rok temu do kraju. Ale ponieważ po trzydziestu latach służby wojskowej stał się cywilem, więc jeszcze nie stanął tak mocno na nogach, aby wziąć na siebie wszystkie ciężary związane z wychowaniem dzieci. Zresztą dopiero od lata będzie może miał odpowiednie mieszkanie. Pracuje w Państwowej Komunikacji Samochodowej, gdyż jedyna rzecz, na której się zna poza wojskiem, to samochody, jako że był w Anglii czołgistą.



    Ja daję sobie dobrze radę, ponieważ moje wszystkie dawne książki wychodzą w nowych wydaniach i w o wiele większych nakładach niż przed wojną. Jest tu teraz olbrzymi głód książki i głód nauki. Wydania książek czy to dawnych czy nowych rozchodzą się w ciągu paru miesięcy.



    Tyle wiadomości pozytywnych. A co do innych, to jakiekolwiek by były, nie umiałabym, zdaje się, żyć poza Polską. Ale tego nie może pewno zrozumieć nikt, kto nie przeżył tu z nami całego piekła okupacji niemieckiej i całej polskiej tragedii, kto nie wypił całego zgotowanego nam przez los "kielicha goryczy". Może jednak dobrze, że są i tacy, co go całego nie wypili. Zresztą wiem, że tęsknota do ojczyzny jest ogromną

    • 8 min

Top Podcasts In History

The Rest Is History
Goalhanger Podcasts
History's Secret Heroes
BBC Radio 4
American Scandal
Wondery
Everything Everywhere Daily
Gary Arndt | Glassbox Media
Dan Carlin's Hardcore History
Dan Carlin
Throughline
NPR